Dzisiaj brałem udział po raz pierwszy w życiu w prawdziwych wyborach w Wielkiej Brytanii. Było to ogromne wytchnienie od parademokratycznej namiastki procedury serwowanej w Polsce oraz konstatacja tego że jednak może być normalnie.
Dlaczego te wybory były normalne? Ponieważ były sprawiedliwe, nieporównanie bardziej sprawiedliwe niż wybory w Polsce. Ja, pomagając ongiś w wyborach w Polsce, czułem że biorę udział w wyborach odbywających się w kraju rozwijającym się. Niektóre kampanie wyborcze kandydatów były tak porażająco infantylne, jakby zakładali że wyborcy mają mózg wielkości groszka zdolny zapamiętać tylko mantrę w stylu „Cieszkowski na senatora” wymawianą głosem znanego spikera.
W Polsce nie ma czegoś takiego jak zbiór manifestów wyborczych kandydatów, który jest absolutnym musem wszystkich szanujących się procedur wyborczych. Dominuje wolna amerykanka, skupiająca się na tym, kto rozklei więcej plakatów wyborczych. Można by stwierdzić pewną skrajność: miejscami jakby nie liczył się program, a liczył się plakat. Obsesja plakatowa wielu kandydatów wg mnie o tym świadczy. I jest efektywna- 2 spośród 3 najbardziej się plakatujących na przystankach i znakach wygrało poprzednie wybory w moim regionie.
Koszt dotarcia do jednego wyborcy jest spory. Koszt wysłania listu do domu, przy ponad 10 mln domostw w kraju, to około 12 mln PLN i powyżej. W Polsce nie ma szans nawet na dotarcie do wyborców- w jednym okręgu wyborczym ten koszt urasta do 100 tys. PLN. Ot, demokracja w Polsce.
By admin